sobota, 17 sierpnia 2013

Odcinek XX - Dlaczego Sapkowski nienawidzi ludzi, czyli o zwiastunie filmowym do Wiedźmina 3


Twórca oryginalnego Wiedźmina często odmalowuje ludzi jako okrutną tłuszczę znajdującą perwersyjną przyjemność w zabijaniu, torturowaniu czy tylko pogardzaniu. Elfami, krasnoludami, wiedźmami, wiedźminami...
Ludzie są w jego oczach prymitywni, skupieni na napychaniu brzucha, pazerni, tchórzliwi. A, przepraszam, tacy są ludzie z gminu, którzy swojej głupoty i - czasami - żałosnej śmieszności nie potrafią nawet dostrzec. Dostrzegają za to ci, którzy nie omieszkają im tych cech wytknąć, pouczyć, wyśmiać, czy zwyczajnie obdarzyć pogardą, na jaką wyłącznie ów motłoch zasługuje. To świetnie wyszkoleni i brylujący w alkowach wiedźmini (jakby nie patrzeć, ludzie sukcesu), czarodziejki (oczywiście piękne i wznoszące się ponad prymitywne motywacje), dowódcy lub politycy, którym też się dostaje, ale za coś innego, bo należą do elity, która na doły społeczne patrzy sobie z góry jak na zwierzyniec.

Żeby było jasne: wyższe sfery w oczach autora sagi to żadne anioły. Uczciwy władca to oksymoron, zdrada, brak zasad moralnych, niskie pobudki, niezdolność do myślenia kategoriami publicznymi - to tylko krótki wycinek cech osób ze świecznika. Czarodziejkom dostaje się za próżność, ale zestawiając je ze stadami chamskich wieprzy, cóż to za problem odrobinę przesadzona dbałość o własną urodę.

Uniwersum Sapkowskiego to bardzo dobra scena fantasy, mroczna, dekadencka, przepełniona potworami i jednostkami oddanymi różnym ciemnym grzeszkom - każdy fan gatunku będzie ukontentowany. Rzecz w tym, że najbardziej nawet odpychającą rzeczywistość można różnie komentować. Takie podejście jak to, które zarysowałem wyżej wymyślił sobie Andrzej Sapkowski, a CDPR chcąc dochować wierności klimatowi powieści musi w tych butach chcąc nie chcąc chodzić. I chodzi. I to pierwsza rzecz, której nie lubię w trylogii wiedźmińskiej, pod tym względem wiernej literackiemu pierwowzorowi. Jakie to wygodne nazwać jakiegoś prostaka potworem. Jakie efektowne, jakie postmodernistyczne i demaskujące zabijać takie "potwory".


Obraz i głosy

Ale nie upodobanie do takiej czy innej narracji na szczęście przesądza o ocenie najnowszej produkcji Tomasza Bagińskiego. W oczy rzuca się oczywiście to, co dla oczu przeznaczone. Jakość obrazu w szczególe stroju, skóry, przedmiotów i środowiska zadziwia i zachęca do wielokrotnego obejrzenia pozwalającego wyłapać co smakowitsze detale. Animacja ptaków, proporzec powiewający na słabym wietrze, odbicia jeźdźców w stojącej w rowie wodzie, wygląd konia. Za zaletę, ale i wadę komercyjną można policzyć, że aby należycie docenić "Zabijacza Potworów" trzeba go kilka razy uważnie obejrzeć.
Oceniając warstwę dźwiękową, a wężej dialogową, wersji eksportowej: nie wiem do jakiego akcentu sięgnęli dźwiękowcy (niemiecki?), ale efekt zdaje egzamin. Dodanie trochę stylizowanej mowy kosztem czystej angielszczyzny w brytyjskim lub amerykańskim wydaniu, posypuje ścieżkę dźwiękową patyną dawnych czasów, średniowiecznie-fantastycznie się kojarzącej.

Twarze

Tradycją bagińskich filmików jest już świetna, żywa mimika twarzy, które nie wyglądają na zbudowane taśmowo edytorem gęb, ale są jakby z żywych ludzi wzięte. Można się spodziewać, że charakterystyczny plujący ryjson nilfgardzkiego oficera trafi na wiele gifowanych awatarów.


A tutaj przypominam facjatę strażnika króla Foltesta z finałowej sekwencji filmowej jedynki...


... i kolejna twarz, tym razem z zajawki do dwójki.


By zatoczyć pełne koło wracamy do zwiastuna trójki i twarzy wieśniaczki, która zdaje się potwierdzać obserwację być może już przez niektórych z Was poczynioną: kluczem do namalowania ciekawej twarzy są w warsztacie autora "Katedry" charakterystyczne usta.

Teksty

W krótkich materiałach filmowych, których jednym z zadań jest przyciągnięcie uwagi, łatwo pójść w efekciarstwo, czego przykładem zabijanie ludzkich "potworów" (zwykle brzydcy faceci) w obronie młodych i ładnych kobiet, o czym pisałem na początku. Ale pozostałe wersy się bronią, nie poprzestają na efektownych pytaniach (które zło lepsze), dostarczają propozycje odpowiedzi (wybór, by nie wybierać). Co? Że 99% graczy nie zwraca uwagi na tekst? Ich strata.

Praca kamery

Chciałbym się znać na rzeczy na tyle, by móc opisać fachowymi słowami pracę kamery. Poprawne prowadzenie kamery skutkuje tym, że się jej nie zauważa. Gdy na jakimś ujęciu zatrzymujemy się słysząc wewnętrzny głos "fajne!" oznacza to, że reżyser miał świetny pomysł. Znakomitym pomysłem na ujęcie było uderzenie Aardem żołnierza widziane zza pleców Geralta, po czym zatrzymanie nas za jego plecami. Czekamy razem z wiedźminem aż Nilfgardczyk pozbiera się do kupy i zaatakuje, a to zatrzymanie działa niezwykle odświeżająco w świetle tego, o czym będzie mowa poniżej. Przy okazji pozwala animatorom pochwalić się symulacją zachowania ciała ludzkiego wystawionego na działanie "podmuchu".

Walka

W punkcie szczytowym obrazu mamy zwykle sekwencję dynamiczną, w najnowszym zwiastunie studia Platige Image jest nią walka. Jest zbyt szybka. Analizowana na neutralnym tle może się podobać sprawnością wirującej wokół kamery. Ale spowalnianie co trzeciego ujęcia cokolwiek się już opatrzyło. Wiedźmin to nabuzowany ziołami i eliksirami automat, którego cechy należy mnożyć co najmniej razy półtora. Ale w tej szybkości umyka na przykład, że wyrzucony z rękawa nóż wcale nie jest ostrzem a'la asasyn! A tak wygląda! Bo ujęcia są za szybkie, zabrakło na nie fajnego pomysłu. Realizacja stoi na najwyższym poziomie, jednak tym razem autorzy nie uzyskują efektu "łał", bo to po prostu jedna z wielu scen walki znana z wielu różnych produkcji, które zwykłem nazywać, najłagodniej, powtarzalnymi.

Widzicie? To nie jest asasyn, nóż nie jest połączony z uprzężą na przedramieniu.

Plenery

Wisienką tego filmowego tortu bez wątpienia są plenery. Trzeba to wyraźnie powiedzieć: akcja zwiastuna dzieje się w Polsce! Jak co komu się kojarzy, ale obsypane jemiołą bezlistne topole rosnące ni to na łąkach, ni to moczarach (łęgach?) w zapadającej wieczorami niskiej, leniwej mgiełce to ja oglądam łażąc po okolicznych rodzinnego domu polach. Gdzie te wielopiętrowe zamczyska stawiane cholera wie gdzie i cholera wie komu, gdzie te burze magii wylewające się z rąk wyglądających jak pajace czarodziejów, gdzie te wojowniczki w bikini-zbrojach i inne zmory fast-fantasy. Nie ma! Jest smętna linia drzew, są wojenne zgliszcza, jest spalona ziemia i zmęczeni wojną ludzie. Jest w tym coś słowiańskiego, jest w tym coś polskiego. Tak trzymać!

1 komentarz:

  1. Znakomity tekst. Dlaczego znakomity? Bo bardzo ciekawy i oparty na ciekawych spostrzeżeniach. Mucha nie siada.
    Małym minusem jest tylko to, że tytuł tekstu pasuje tak naprawdę tylko do pierwszej jego części

    OdpowiedzUsuń