sobota, 21 lipca 2012

Odcinek IX - Wiedźmin 2 na chodzie

Jeden z moich wskaźników jakości gry (myślę tu rzecz jasna o rodzinie gier FPP lub TPP) opisuje natężenie z jakim generuje ona parcie na biegunkę. Biegunką nazywam powszechnie praktykowane bieganie swoją postacią przy każdej możliwej okazji, również w pomieszczeniach. Swoją drogą: to pewnie w dużej mierze dlatego granie w postronnych oczach wygląda tak infantylnie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nie powstała dotąd gra, którą można przejść (dosłownie) od A do Z. Ale wracając do wskaźnika: gdy odczuwam wysokie parcie na biegunkę, grę uważam za wadliwą, przynajmniej w tym aspekcie, a jest to aspekt bardzo ważny. Jeśli bowiem środowisko gry jest tak nudne, że zamiast normalnego chodzenia zaczynamy zap.....lać i byle prędzej popychać akcję do przodu, to ewidentnie coś jest nie tak. Gdy natomiast parcie jest niskie, a więc dreptanie jest czymś naturalnym i przyjemnym, dłuższe podróżowanie nie przeszkadza, bo poczucie realizmu i piękno otoczenia z dużą nawiązką to rekompensują.