sobota, 18 lutego 2012

Odcinek VII - Demo Mass Efffect 3 - wrażenia z gry

Demo wyszło, zagraliśmy, trochę już wiemy. Czy jest dobrze? Z pewnością tak, mniej lub bardziej w zależności od preferowanego typu rozgrywki. Przybliżmy wybrane aspekty gry i ich konsekwencje, czasem nie tylko pozytywne.

Walka
Stała się bardziej dynamiczna. Shepard wykonuje manewry, które nie śniły mu się wcześniej. Potrafi robić przewroty w przód, w bok, przemieszcza się szybko po polu bitwy, a nawet w specyficznych warunkach robi salta. Poznaje kolejny sposób na uśmiercanie wrogów - walkę wręcz (w ME1 i ME2 był to raczej środek pomocniczy służący zwiększeniu dystansu niż eliminowaniu przeciwnika). Strzela się też dużo przyjemniej - dźwięk i poczucie strzału tworzą wrażenie, które szybko się nie znudzi.

Plusy: bez wątpienia dynamizacja tego aspektu rozgrywki. Walka toczy się szybciej, można też powiedzieć, że jest bardziej widowiskowa.
Minusy: nawet nie konia z rzędem, ale całą konną armię Budionnego temu, kto w skafandrze i z charakterystycznym plecakiem-platformą pełną broni będzie fikał koziołki. W ME2 czuło się w ruchu ten ciężar - Shepard to kosmiczny żołnierz z ciężkim ekwipunkiem, a nie akrobata. Przeszkadzało to w grze? Nie. Czuło się w ruchach pewien majestat. Teraz się go już nie czuje.
Prowadzenie fabuły (bez spoilerów)
Nie ma chyba większej różnicy w stosunku do części 1 i 2, może tylko wydaje się, że jest to trochę bardziej wyeksponowane. O czym mowa? O tym, jak zachowuje się świat wokół komandora. Mówiąc naokoło nie ma najmniejszych wątpliwości, kto tu rządzi, kto tu jest ważny.
Plusy: kto nie lubi być w centrum uwagi? Stanowić ważny punkt odniesienia nie tylko dla najbliższych, ale nie przymierzając dla ludzkości, że o całej zamieszkanej części galaktyki nie wspomnę, żeby nie popaść w patos? BioWare jak zwykle umie pojechać po emocjach na wysokim diapazonie, nie popadając przy tym zbyt często w przesadę.
Minusy: świat traci na wiarygodności. Jeśli przywództwo polityczne jedyne, co potrafi zrobić w chwili próby to mamrotać w kółko o swojej bezradności, patrzeć na Shepardą jak na malowane wrota i okazywać strach, jeśli nie widać tam żadnego, ale to żadnego człowieka z charyzmą, to ciśnie się pytanie jak do k**** n**** ludzkość przetrwała przy takich przywódcach? Nie ma z kim wejść w spór, cała wierchuszka polityczna i wojskowa (chlubne wyjątki wiadome) jest dla nas tylko tłem.
Grafika
Z nóg zwala poczucie przestrzeni i wielkości obiektów. Odległe krajobrazy są mniej zamglone i dekoracyjne niż wcześniej. Twarze we fragmentach dialogowych wyglądają dużo lepiej niż można się było obawiać po udostępnianych wcześniej zrzutach (np. Ashley). Seria ME nigdy nie pretendowała do odkrywania nowych światów w dziedzinie grafiki, ale zrobiono tu duży postęp, nie ma na co narzekać.
Muzyka
Można ostrożnie powiedzieć, że najprawdopodobniej rewelacyjny poziom został utrzymany. Tylko w jednym miejscu chóry były odrobinę zbyt epickie jak na wydarzenia na ekranie, ale to jedna mała nutka na tle fenomenalnej całości. Muzyka i udźwiękowienie była i pozostaje jednym z największych przewag serii Mass Effect.
Akcja
To chyba trochę problem szerszy, ale wystąpił: nie wiadomo na co patrzeć podczas sterowania postacią. Gry bardzo często narzucają szybkie tempo - trzeba się śpieszyć, bo dużo się dzieje i może być za późno. Jednocześnie wrzucają nas w środek lokacji, których nie ogarniamy jednym spojrzeniem, a przecież chcemy podziwiać pracę twórców. Gdy do tego dochodzi jeszcze konieczność zerkania na dialogi w bardzo dynamicznych scenach dialogowych - można wysiąść. Nie ma szans, by grając raz zobaczyć wszystko.
Słowo zstępne
BioWare z ME3 chce uderzyć szeroko, najszerzej jak się da, stąd zapewne wpakowanie do rozgrywki walki wręcz, nijak nie pasującej do świata, w którym śmierć zadaje się głównie z dystansu czy nie kreując (przynajmniej na razie) postaci innych niż załoga, które mają coś do powiedzenia - do powiedzenia mamy coś tylko my i takie podejście bardziej pasuje mi do graczy (nazwijcie mnie rasistą) fotelowych niż przybiurkowych. Jednak sądząc po demie jakość produkcji sprawi, że nawet dla bardziej wymagających fanów nie powinno stanowić to problemu w zaliczeniu trylogii ME do najbardziej udanych produkcji w historii elektronicznej rozgrywki.
P.S. Prawda, że Ashley starzeje się niebrzydko? A mój od samego początku ręcznie robiony komandor wygląda tak, jakby sporo mu się przytyło :)






1 komentarz:

  1. Generalnie mocno zachecajacy wpis :-)
    Nie moge sie doczekac przejscia dwojki aby zagrac w trojke ;-) Przyznam, ze troche niepokojaco brzmi ta walka-akcja, czyzby inspiracja Call of Duty MW? Dla mnie te gry sa za szybkie ;-)

    OdpowiedzUsuń