Sir Edward John Poynter, The Visit of the Queen of Sheba to King Solomon, 1890 (fragment) |
Człowiek się starzeje. Można to łatwo rozpoznać, gdy kolejny zwiastun naładowany nowoczesną grafiką, dynamicznym montażem i wianuszkiem efektów specjalnych wywołuje co najwyżej ziewnięcie lub wzruszenie ramion. Nuży kolejny fragment rozgrywki, w której bohater bardzo dużo strzela i bardzo mało wyjaśnia do kogo. Widocznie wraz z upływem lat coraz mniej wagi przykłada się do czystej rozgrywki i efekciarstwa. Niestrawne stały się obrazy walki nie wiadomo o co, przemocy nie wiadomo po co i wysadzania w powietrze dla zasady. Przebywanie w takich światach, jak DDO, gdzie jest się wystawionym na widok całych stad bohaterów, pajacowato zresztą ubranych, wbiegających jeden po drugim do tego samego lochu żeby sklepać tego samego potwora powoduje w człowieku głęboki dysonans.
Tak, czasy, gdy wystarczyło, żeby coś się na ekranie ruszało i było kolorowe, minęły.
Czy na starość każdy staje się konserwatystą? Niekoniecznie, ale większą wagę przykłada się do znaczeń. Stąd pukanie się w głowę na widok filmików, których jedyną artystyczną ambicją jest przekonujące sfilmowanie wylewających się z brzucha flaków. I to nie - dajmy na to - jako element tworzenia nastroju grozy, strachu przed czymś, nie. Po prostu z samego - nie umiem tego inaczej nazwać - bezmyślnego urzeczenia przemocą. Wróć, właściwie można to inaczej nazwać, bo wiadomo, duża grupa graczy to osoby 13-, które są właśnie na etapie fascynacji - upraszczając - ruchem, kolorem, cyckiem i wp***dolem. Są tresowani - a my razem z nimi - do reagowania na odruch, na instynkt - rzeczy ulotne i nietrwałe - kosztem tego, co ponadczasowe: rozumu i kodu kulturowego.
Le Penseur (Myśliciel), Auguste Rodin, 1902 |
Nie umiemy już bowiem poskramiać nabywanej wraz z życiowym doświadczeniem umiejętności logicznego i racjonalnego myślenia. Z radością przyjmujemy reguły fantastycznych światów, by poruszać się w nich naszymi postaciami, ale po pierwsze te reguły muszą istnieć, po drugie muszą one trzymać się potocznej kupy. Najpiękniejszy świat postawiony na głowie, piętrzący absurdy traci coś, co ma najcenniejszego - wiarygodność. W taki świat się nie wierzy, takiego świata się nie kupuje, osiągnięcia w takim świecie niewiele obchodzą. My, starzy, rozumiemy rzeczywistość o wiele bardziej niż kiedyś i wiemy już, że żaden świat, ani prawdziwy, ani wymyślony, nie może uciec już nawet nie od sensu, ale od zdrowego rozsądku. Bo w wymyślonych światach przyszłości lub magicznej "przeszłości" również spotykamy ludzi z ich psychologią i duchowością, zmagamy się z konfliktami znanymi z historii lub z ekranów telewizorów, stajemy przed mniej lub bardziej dającymi się przełożyć na język elektronicznej opowieści dylematami. Oczekujemy więc, że w miejscu bezludnym i leżącym z dala od handlowych szlaków, nie znajdzie się nagle wypasiona twierdza wzniesiona cholera wie czyim kosztem tylko po to, by szalony mag mógł z jej murów ciskać zaklęcia na burzową pogodę. Mamy też prawo się spodziewać, że ludzkość od wieków będąca zbiorowością polityczną, nie przeskoczy nagle kilka szczebli od tożsamości narodowej do tożsamości planetarnej, która każe jej działać jak jeden organizm wobec obcych ras kosmosu. Liczymy, że byt potężnych korporacji, wojska albo nawet całych państw nie będzie uzależniony od jednego najemnika/asasyna/listonosza (niepotrzebne skreślić). Słowem: wymagamy, by prezentowane nam koncepcje były przemyślane i - dla swoich warunków - prawdopodobne.
Dopiero wtedy czerpiemy z gry pełnymi garściami, chłoniemy jej bajeranckie efekty, nabieramy się na triki skłaniające nas do podążania wytyczoną przez twórców ścieżką. W zamian nie zajmujemy się już tylko pogoniami za "Złoczyńcami Bardzozłymi", nie mamy do czynienia z samymi tylko geniuszami zbrodni, którzy tacy się już urodzili, że dążą sobie do zagłady ludzkości. Nie strzelamy już do przechodniów, "bo się fajnie przewracają", nie rozwiązujemy konfliktów politycznych radami "że wszystko trzeba zrobić tak, żeby było dobrze" - "Ach, rzeczywiście, głupi ja przywódca, że sam tego przez tyle lat nie wymyśliłem". Chcemy wiarygodnych bohaterów, chcemy akcji, która zmieści się w granicach prawdopodobieństwa i nie będzie przeładowana fajerwerkami. Chcemy tematów nie z dupy wziętych, chcemy dopracowania technologii, które uczynią przyjemnym i grywalnym samo przebywanie w danym uniwersum i wchodzenie z nim w interakcje. My, gracze lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku starzejemy się i oczekujemy, że gry dla nas będą grami już trochę mniej, a interaktywnymi opowieściami dużo bardziej. Producenci, studia deweloperskie, twórcy i scenarzyści - słyszycie?
Wystukałeś mi to z klawiatury.
OdpowiedzUsuńTrafnie i celnie - podpisuję się pod tym teksetem prawą i lewą ręką.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Miło, że są również inni myślący jak ja ^^
OdpowiedzUsuń